Uczenie (się)

2011-09-10 19:12

Co tu dużo gadać, nauczycielką jestem. Wieloma rzeczami być nie lubię, ale akurat nauczanie jest cudownie dwustronnym i i ntelektualnie oraz duchowo dochodowym procesem. Z interakcji płynie wartość dodana, która jest często po prostu bezcenna. Jeżeli będzie mnie stać jeszcze kiedyś na to, wezmę się za darmowe uczenie łaciny, od której to nic nie jest piękniejsze ani bardziej pouczające na tym świecie, no, może z wyjątkiem greki, tej starej. (Bardzo proszę, żeby łaciny nieznający nie oponowali przeciw rzeczom sobie nieznanym – to naturalne, ale jednak głupie).

          Rzecz w tym, że ucząc się nowożytnego języka, zwykle jest się zmuszonym do uczenia się go na tekstach doprawdy debilnych. Ich czytanie (a niekiedy nawet odgrywanie – sic!) jest nie tylko mordęgą, ale może wręcz upokarzać. Z tego też powodu nie nauczyłam się angielskiego w żadnej klasie, mimo że ofiarowywano mi za drobną opłatą mnóstwo godzin takich zajęć. Nauczyłam się dopiero wtedy, kiedy się zapragnęłam nauczyć, bo się zakochałam w brzmieniu czyjejś mowy i spodobały mi się tematy, na które powstały boskie dzieła w tym języku. Innymi słowy, szkoła, choćby najlepsza, zdała się na nic. Wszelkie korepetycje były stratą czasu dwóch osób i pieniędzy trzcich. Myślałam wówczas o najróżniejszych rzeczach, ale nie o angielskim, nauczycieli nie zawsze lubiłam, a uczyć się skutecznie od człowieka naprawdę nielubianego niestety chyba się nie da. W każdym razie jak pomyślę, ile czasu i pieniędzy zmarnowało się wskutek niewiedzy o tych prostych rzeczach, jest mi słabo. Że niby młody umysł jest chłonny, ale zapewniam, że mój młody umysł był głównie regularnie wędzony na sporej ilości dymu płynącego z wielu smukłych Marlboro Light i zwykle też nieprzytomnie zakochany (należało więcej sypiać, żeby lepiej widzieć zresztą…). Zero tam było miejsca na naukę i woli intelektualnego samogwałtu. Tymczasem minęło parę lat i spokojnie do tego wszystkiego dorosłam – wszystkim rodzicom pragnę powiedzieć, że szkoda pieniędzy na prywatne szkoły dla małych dzieci, bo one tego nie rozumieją (świadomość wyrzeczeń rodziców może mieć tylko marne skutki zdrowotne)… Prawdziwe pragnienie wiedzy nie zależy w ogóle od wieku. Może się zdarzyć chyba zawsze (albo nigdy) i generuje postęp tak błyskawiczy, że aż w to trudno uwierzyć. Mało tego, potrzeba karmi się sama – zwykle nie trzeba płacić za żadne lekcje, a zbawczy wynalazek i tak zostanie wynaleziony…

Wyszukiwanie

Niech żyje wolność słowa!

Nie znaleziono żadnych komentarzy.