Persymony po-dar-owa-ć

2014-07-03 13:10

Marek Hłasko mówi, ze "czasami nie chodzi o to, aby zmieniło się na lepsze. Najczęściej chodzi o to, aby zmieniło się na cokolwiek". Faktycznie wszelka odmiana potrafi być pomocna, ale najgorzej, kiedy człowiek wie, czego chce, chce tego bardzo i konsekwentnie, ale jednocześnie nie chce tego dostać na prośbę ani polecenie (taki zniweczyony dar...), nie może więc i nie chce z tego zdawać sprawy. Chce, żeby to chciano odgadnąć, starano się odgadnąć i odgadnięto. Dopiero wtedy to by miało wartość, byłoby sprawcze i mogłoby zostać przyjęte, żeby działało.

Obserwuję uważnie  i komentarz mój do zdarzeń następuje po najbliższej kropce. Przecież kocha się “tak” nie za coś, ale przez coś. Podmiot “tak” kocha nie dlatego, że obiekt “taki” jest, ale dlatego, że on sam jest “taki”. Obiekt ma wprawdzie pewien udział w zaistnieniu faktu przyjęcia przez podmiot danej postawy względem obiektu, ale za jej jakość odpowiada już tylko podmiot. Wyobraźmy sobie, że obiekt mówi: “Lubię pomarańczowe owoce”, wobec czego podmiot postanawia obrabować swoje drzewo i dać mu persymonę. Okazuje się jednak, że w pierwszą wypowiedź wkradł się błąd nieuwagi, bo akurat persymony obiekt nie lubi. Podmiot nie ma jednak pomarańczy ani moreli, na wyciagniętej dłoni może więc leżeć tylko persymona – codziennie nowa, skoro podmiot chce podarowywać. Obiekt zaczyna się złościć i codziennie od nowa strąca ją z dłoni podmiotu coraz bardziej gniewnie. Jak długo podmiot decyduje się podarowywać jest rzeczą tego podmiotu. Jeżeli obdarowywany jest dobry i odpowiedzialny, ma tu oczywiście gorzej (ponieważ wprowadził w błąd i będzie się za wynikający z niego stan rzeczy czuł winny). Wyjście z tego imbroglio jest jednak paradoksalnie bardzo proste. Milość nie ma nic wspólnego z żądzą, gdyż jest przecież cierpliwa i łaskawa, szuka usprawiedliwień, bo zawsze ma nadzieję, nie gniewa się, wszystko pokonuje i nigdy nie przestaje się rodzić (jak to gdzieś ładnie ujął Pascal). Tę persymonę można wziąć i mieć. Czyżby ją dawano w ogóle do jedzenia? Czy ktoś kazał w niej zatapiać zęby? Można ją np. położyć na oknie i malować martwą naturę. To tylko pól podarunku, jeśli darczyńca określa jego przeznaczenie. Cały podarunek obejmuje wolność wyboru, tj. również gotowość darczyńcy na oglądanie trzymającego w napięciu spektaklu deptania nieskończoności otrzymanych persymon przez wieczność.

Wzrokiem cokolwiek nieobecnym szukam brzegu, wypatruję jakiejś ostrej krawędzi, na której mogłaby się zerwać szeroka, połyskująca wstążka agonalnej energii, która noc w noc bezlitośnie utrzymuje mnie w stanie fizycznej przytomności do czwartej nad ranem, kiedy jest już naprawdę cicho. Oczekiwanie na lepsze czasy trwa, tylko czy lepsze czasy w ogóle istnieją? Może to epicka przesada, może się trzymajmy lepszych momentów...

Tymczasem ktoś zapłacił 2.2 mln funtów za instalację obrazujacą ludzką rozpacz – absurdalny moim zdaniem i skandalicznie nieczuły występek burżuazyjny (chociaż zyskałoby moje uwagę i uznanie, gdyby ten człowiek postarał się wykupić wszystkie takie pomniki całej ludzkiej rozpaczy. To by mogło jednak zrujnować nawet najbogatszych ludzi na świecie...).

Wyszukiwanie