Płomienia-zagłady bezmowność
Gennadij Ajgi. Gennadij Ajgi… Czyżby poetycki GPS w mojej Atlantydzie? I pomyśleć, że gdybym nie zaczęła (chyba jednak od tego wersu Emily Dickinson z 341*) moich śnieżnych czytanek, pewnie bym się nigdy nie dowiedziała o tych idealnych narracjach! Nie czytalibyśmy teraz Pola i Anny (poniżej) by Gennadij Ajgi, bardziej boski od samego Augusta (sic!). Polecam kilka razy więcej niż raz…
w ostatnim
(jakże on długo dłuży się)
jaskrawym – dla wzroku nielicznych – ogniu-jak-w-krwi-
-pokiereszowanym
(wizerunkiem riazańskiej krainy)
ostatni
pali się
(ja co rusz to widzę
żelazo roboty
i plecy
jak gdyby na stosie
okrążanym
krzykami
rzekłbyś i język nie ten)
płomienieje
ostatni
dawno-człowiek
(i już
wzroku mego
nie oślepić):
co i komu – owo centrum-los? – ma świecidło nieco mniej
blasku niźli w szyi w policzkach cierpień wypalonych – na
mglistość dłuższe od wszelkiego ognia! A riazańskie
dawne
pole? A umarło
pole
i gdzież teraz
Anna niezapomniana
Aleksego-najjaśniejsza-córa
gdzież – wszystkie twe pasje-milczenia? – a możliwe wiadomy
niesłoneczny blask – biel co nad zaspy rosyjskie bielsza
wciąż jeszcze tli się zwęglając
od niepotrzebnych w tym polu nikomu
szeptów twych dawnych?... – my taką krasą
nie odkrywaliśmy się! – zadziwienia były – tylko płomienia-
-zagłady
bezmowność – kołem-jak-polem
palącego się strachu!... – i martwość
dojrzała – ognia!.. – i zamknęła się w jedności zapomnień
olbrzymiość:
bez przejawu-wiatru – puste
Pole – pól
Nie. Nie poszłam po tylu latach po tabliczkę gorzkiej czekolady do wulkanizatora… (Co za pomysł?!).
Poza tym miałam fantastyczny tydzień, w którym spotkało mnie w dodatku tyle dobra, że nie mam go jak wchłonąć… Trzeba ten gigantyczny naddatek szybko oddać, przekazać dalej-odbić, żeby się nie zmarnowało… Komu, komu, bo idę do… No właśnie – dokąd? W każdym razie, jak zawsze, się spieszę.
__________________________
* As freezing persons recollect the snow -
First chill, then stupor, then the letting go.