O tempora, o mores!

2010-07-04 20:20

Z dnia 2010-07-03   10:49

Nie sądziłam, że może nadejść taki dzień, że będę poważnie rozważała możliwość oddania mojego cennego głosu wyborczego na człowieka, którego nie poważam w najmniejszym stopniu, co do którego nie mam już nawet złudzeń, że nie zrobi nic dobrego ani dla mnie, ani dla mojego kraju... Ale oto stało się i wygląda na to, że nie pozostaje mi nic innego, jak tylko głosować na nieco bardziej utalentowaną politycznie kaczyńską powtórkę z rozrywki.

        Jeżeli ktoś przeżywa szok, to czytając, niech wie, że przeżywam go także... :(

        Skrótowy tok rozumowania:

1.      Uznaję za dobre, by ludzie nie znali się każdy na wszystkim, ale każdy na czymś. Na tej zasadzie ufam wybranemu przeze mnie dentyście, że wie, co robi (bo ja nie wiem) i tak samo wybranemu politykowi, że wie, co mówi (gdyż ja znam się na tym gorzej, żyję krócej i doświadczenie mam mniejsze, a pamięć i umiejętność wiązania faktów są tu kluczowe).

2.      Uważam, że jedynym człowiekiem, który kocha moją ojczyznę tak samo jak ja, jest wśród polityków JKM. W odróżnieniu ode mnie jednak, on mógłby ją ocalić, bo wie, jak to zrobić, czego unikać, co wdrażać.

3.      1+2 = 3: Uznaję, że postępowanie wg rad JKM wyjdzie na dobre mojemu krajowi i jego mieszkańcom. No a JKM twierdzi, że wybór Kaczyńskiego na państwowego figuranta jest mniejszym złem niż wybór Komorowskiego na tę samą zaszczytną pozycję.

Tu chwila smutnego milczenia. Trudno mi było w pierwszej chwili, a nawet w drugiej i w trzeciej też, przyjąć ten pogląd, ale ostatecznie chyba go przyjmuję...

 

        Pewien profesor powiedział nam kiedyś przed egzaminem, rozsadzając nas naprawdę daleko od siebie, żebyśmy mu uwierzyli, że nasz sąsiad nie zna odpowiedzi na pytania egzaminacyjne lepiej od nas tylko dlatego, że nie jest nami. To święte słowa, rzeczywiście ludzki umysł ma skłonność do upatrywania zbawienia w czynniku obcości, nowości, świeżości. Przeciętny obywatel, który nie ogląda za dużo (lub wcale) TV, nie wie nic lub prawie nic o Komorowskim, o jego poplecznikach zapominając zupełnie, ale słyszał za to dużo kompromitujących nowinek (zwykle mało merytorycznych) o Kaczyńskim, dlatego bezrefleksyjnie zagłosuje na tego pierwszego. To mi się wydaje trochę niebezpieczne...

        Pamiętam przecież, że wiązałam duże nadzieje z JE Donaldem T., które okazały się na koniec zupełnie płonne. Rozczarowujące. Była to dla mnie stosunkowo nowa figura na scenie, nie taka stara i dość zręczna, ale generalnie uważam, że mnie nabrała na swoją właśnie świeżą facjatę. W odróżnieniu od innych, których entuzjazm dla partii tegoż pana nie słabnie, którzy wydają mu się ślepo wierzyć, ja uczę się na wszystkich błędach, które dostrzegam, i stwierdzam, że nie jest wykluczone, a wręcz wielce prawdopodobne, że przesadziłam z tym zaufaniem i serdecznym poparciem.

        Centralizacja władzy w nieodpowiednich rękach byłaby porażką po całości, dlatego nie powinno dojść do jednolitych układów: (1) prezydent BK + parlament PO. Jeżeli wygra JK, sprzyjałoby to pewnie rozpadowi PiS (chyba), co byłoby rzeczą (chyba) dobrą... Jestem skłonna uwierzyć, że drugie rozwiązanie jest istotnie mniejszym złem, zwłaszcza że na sali panowałaby wtedy (chyba) względna zgoda umożliwiająca odrzucenie prezydenckiego veto...

        Fakty są takie, że PO nie zrobiła dokładnie nic, obawiam się, co by narodowi wyszło na zdrowie, i nie zrobi najpewniej, bo cieszy się własnym w obecnej sytuacji. To za Kaczyńskiego, niestety, rząd rzeczywiście obniżył był podatki i składki oraz całkowicie zniósł podatek od spadków oraz darowizn w rodzinie (cytuję za JKM).

        Z tego, co można wyczytać w jedynym wolnym medium, wynika, że z „jakiegoś” powodu więźniowie popierają kandydata PO, z „jakiegoś” powodu popiera go środowisko WSI... Czemu to nie daje do myślenia? Bo radio i TV o tym milczą? Bo dotarcie do tych informacji jest trudniejsze od włączenia guzika zapodającego mantrę? Pokusiłam się o małe badania i mnie to, muszę przyznać, niepokoi...

        Owszem, żenada – całe to smoleńskie męczeństwo obrobione politycznie i wiele jeszcze innych zagrywek kampanijnych (i nie tylko) kompanów JK, ale szansę na odnowę losów tej ziemi straciliśmy już (razem z brakiem możliwości wyboru JKM w II turze), a skoro tak, pozostaje nam wybór żałosny wprawdzie, ale wciąż jeszcze lepszy lub gorszy (bo przecież zawsze może być jeszcze gorzej!). To nie jest tak, że wyboru nie mamy ani że go nie ma. Ktoś złoży tę przysięgę:

Obejmując z woli Narodu urząd Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, uroczyście przysięgam, że dochowam wierności postanowieniom Konstytucji, będę strzegł niezłomnie godności Narodu, niepodległości i bezpieczeństwa Państwa, a dobro Ojczyzny oraz pomyślność obywateli będą dla mnie zawsze najwyższym nakazem.

(Tak mi dopomóż Bóg).

 

        Życzę sobie, żeby ten ktoś przynajmniej w minimalnym zakresie strzegł co najmniej niepodległości i bezpieczeństwa państwa i pomyślności obywateli...

 

Poniedziałek 21 czerwca 2010 18:49, Janusz Korwin-Mikke dla "DGP":

A na pana kto zagłosował?

Mądrzy ludzie. To 400 tys. osób, które wiedzą o co chodzi. Reszta to owce, które głosowały, bo tak im w telewizji powiedzieli.

Tylko tylu jest w Polsce prawdziwych liberałów i zwolenników wolnego rynku?

W każdym społeczeństwie jest ich tyle samo. Ale w Polsce ci ludzie ginęli w powstaniach, albo wyemigrowali. Prawdziwi liberałowie wyjechali do Ameryki, Singapuru, Londynu albo do Chin zabierając ze sobą swoje geny i potomstwo. Jeśli 3 mln Polaków mieszka teraz za granicą, to o czymś świadczy.

Któryś z kandydatów się już do pana zwrócił?

Żaden nie zrobił tego osobiście, a ja czekam na rozmowę w cztery oczy, w końcu obu z nich znam od 30 lat.

Ale jaka wizja bardziej się panu podoba, Kaczyńskiego czy Komorowskiego?

Nie ma większej różnicy. Przecież obaj reprezentują głęboko lewicowe partie. Żadna nie domaga się zniesienia przymusu ubezpieczeń czy obowiązku jeżdżenia w pasach. Jedni chcą się opiekować ludźmi w imię Pana Boga, drudzy w imię Karola Marksa. Większej różnicy między nimi ma. Ale w tej kampanii nie chodzi o samych kandydatów. Po raz pierwszy nie wstydziłem się startu w wyborach. Wcześniej musiałem konkurować z drobnymi cwaniaczkami, złodziejami, agenciakami. Tym razem startowali ludzie którzy coś sobą reprezentują. Ale problem w tym ze za nimi stoją dwa gangi złodziei bez cienia czci i godności, którzy chcą rozkraść Polskę. Kaczyński i Komorowski są więc tylko instrumentami mafii, które chcą opanować Polskę. Z tego powodu lepiej, żeby Komorowski przegrał. Wtedy PO nie dostanie monopolu władzy. A przecież lepiej, żeby dwie mafie się kłóciły, niżby jedna miała w całości wziąć we władanie kraj.

 

        Na koniec refleksja, że Jarosław Kaczyński ma nadzieję na osobisty zysk, gdy mówi wszystko, co mówi. To jest po prostu jego praca. Tę samą nadzieję żywi Bronisław Komorowski. Janusz Korwin-Mikke natomiast nie tylko niczego nie zyskuje na popieraniu JK, ale wręcz może na nim stracić (naprawdę trudno to poparcie przyjmować do wiadomości i rozważać). Nawet mu odpowiednio uroczyście za nie po ludzku nie podziękowano... I to jest pierwszy powód, dla którego trzeźwo myślący człowiek powinien się dobrze zastanowić, czy aby przypadkiem nie ma facet racji...

 

 

 

 

Wyszukiwanie

Niech żyje wolność słowa!

Nie znaleziono żadnych komentarzy.