Bądź wola Twoja, czyli o modlitwie i rozmodleniu

2010-07-19 09:06

Niezwykle pomocną, a przy tym bardzo prostą, modlitwą jest prośba o tożsamość woli Bożej z naszą własną. Wszak Modlitwa Pańska mówi: Bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi. Logika Boża jest często przeciwna do ludzkiej, ale można się nauczyć rozumować po Bożemu. Jeżeli będziemy chcieli tego samego, czego chce dla nas Bóg, żadnych problemów nie będzie... Punkt widzenia naprawdę zależy od punktu siedzenia, warto więc spróbować się wdrapać na Boże kolana i stamtąd rzucić na siebie okiem.

Jeżeli modlitwa nie odnosi skutku, to znaczy, że gdzieś popełniamy błąd. Może być kilka powodów. Po pierwsze, najbardziej nieskuteczna jest modlitwa, której w istocie nie ma, tak samo jak drukarka lepiej działa po włączeniu... Po drugie, gdy rozpoczniemy już naszą rozmowę, trzeba być ze sobą szczerym i przyjąć pokornie do wiadomości, że jak się nie gadało przez całe życie i raz się zakrzyknie w niedoli, nieskromnym byłoby oczekiwać natychmiastowej wyraźnej i w ogóle rozwiązującej wszystkie trudności odpowiedzi. Tak to nie zadziała, bo chociaż ta odpowiedź będzie, z początku najpewniej jej nie dostrzeżemy wskutek zwykłego niewyrobienia tego trzeciego oka... Zresztą, przyjmijmy nawet, że jej nie będzie, bardziej po ludzku: kto by dał pieniądze człowiekowi, który nigdy wcześniej się do nas w żadnej sprawie nie odezwał? No właśnie. Bóg może dać wszystko i chętnie daje, ale ponieważ kocha, złego nam nie podsunie. My zaś mamy często odmienne zdanie na temat tego, co to jest dla nas dobre (na własną zgubę zwykle :/), więc najpierw warto się zatroszczyć o spójność definicji naszych i Bożych. Po trzecie, zatem, aby otrzymywać, trzeba nauczyć się odpowiednio formułować prośby. Naturalnie usilne błaganie o zgubę nieprzyjaciół nie przyniesie efektu, bo jest sprzeczne z Bożą logiką. Ale jeśli poprosi się o wytrwałość i wsparcie w utrapieniach i problemach, które oni powodują, zostanie bez wątpienia udzielone. Nie ma co prosić, żeby Bóg nam dał kupę forsy, byśmy się mogli następnie dzięki niej zepsuć do szpiku kości, ale można i należy prosić, żeby nas uzdolnił do rozwijania się, które nam pomoże w zdobywania majątku (przy takim podejściu zmieni się także najpewniej pomysł na spożytkowanie go, ale i tak zaczęłabym od razu modlić się o umiar i umiejętność mądrego nim rozporządzania). Nie ma żadnego sensu narzekanie na kler i polityków i przeklinanie ich w imię Boga – lepiej się do Niego modlić o mądrość ich decyzji i czystość ich intencji. Gwarantuję to, że wytrwałe proszenie w taki sposób przyniesie owoce. Ale znowu, umysł musi być otwarty, bo to nie muszą być owoce, których się spodziewamy. Żeby nie być gołosłowną: ja się niegbyś z uporem maniaka modliłam za pewnego człowieka, z którym moja relacja była cokolwiek niezdrowa i w sumie to mnie przerażała. Nie mam pojęcia, co stało się z tym człowiekiem, ale mnie odmieniła ta modlitwa...

Relację z Bogiem można utrzymywać na rozmaitych modlitewnych kanałach. Tak samo jak do człowieka mozna się a to uśmiechnąć, a to zadzwonić, a to napisać, a to wysłać mu kwiaty, a to go pogłaskać, tak samo z Bogiem. Maleńkie wyrzeczenia, poświęcenia i posty są świetne. Nie trzeba 40 dni nie jeść, można to robić, ale świadome niezapalenie jednego papierosa, kiedy ma się na to niesamowitą ochotę, z jakąś tam intencją, wystarcza. Niezjedzenie nie pierwszego, ale drugiego kawałka ciasta, kiedy tak by się go z przyjemnością wchłonęło, wystarcza. Wyświadczenie komuś na chwałę Bożą jednorazowej przysługi w czasie, gdy wolałoby się obejrzeć serial – wystarczy. Drobne rzeczy – od wielkich jest On. A dosłownie wszystko pragnąć robić na chwałę Bożą. Wówczas już On zadba, żeby Go to nie kompromitowało :).

Modlitwa niekoniecznie musi być powiązana z klęczeniem przy łóżku i odmawianiem różańca, choć jest to pożyteczne. Można się rozłożyć na trawie i wyśpiewywać w duchu lub nie hymn pochwalny za jej miękkość, kolor i zapach. Można wyjść w nocy na dwór i zachwycić się na chwałę Bożą widokiem uśpionego miasta czy spojrzeć na drugiego człowieka albo wejrzeć w siebie, uśmiechnąć się i dosłownie z wdzięcznością pochwalić Boga: „Well done, Boże, cudownie ją/go/mnie stworzyłeś! Dzięki :D”. Modlić się nieustannie znaczy chodzić w Bożej obecności, rozmawiać stale, dzielić się z Nim myślą i emocją, która w nas powstaje. Tak, zna to wszystko, ale ja też znam mojego kota, a sprawia mi niezmierną radość, kiedy przychodzi się przytulić. Niekiedy Bóg musi się czuć jakby gadał do obrazu, niestety. To miła odmiana, jeśli obraz przemówi. Im wcześniej, tym lepiej, ale jeśli późno, to Boża wierność zostaje nagrodzona i radość jest rzeczywiście olbrzymia...

Wbrew powszechnemu przekonaniu i chyba praktyce (sądząc z tego, co się wyprawia na świecie) jest więcej niż jeden, błagalny mianowicie, charakter modlitwy. Można wszak uwielbiać (najlepsza, a tak niedoceniana!), dziękować i przepraszać. I warto to robić...

Na koniec wytrwałość. Każdy pragnie, by o nim pamiętano, odezwano się do niego czasem, dokądś zaproszono, poświęcano mu nieco uwagi... I Bóg także. On naprawdę czeka na ten kontakt – maile do Niego nie pozostają nigdy bez odpowiedzi. Ta relacja jest zachwycająca, satysfakcjonująca, uspokajająca, dająca szczęście i życie. Problem jest tylko taki, że nawiązanie i rozwój relacji nic-niemogącego z Wszechmogącym wymaga przekształcenia, zmiany myślenia, dopuszczenia pewnych niepojętych możliwości przez tego pierwszego. Jedyne, co trzeba, conditiones sine quibus non, to otworzyć drzwi, zaprosić Go i nie zamykać, pilnować, by były otwarte – resztę można z powodzeniem pozostawić już Jemu...

 

Niżej przykład modlitwy wzorowej, którą zresztą warto co jakiś czas odmówić i samemu, prawda? :) (Umieszczono ją przy grobie św. Tomasza).

 

Modlitwa św. Tomasza z Akwinu

 

Panie, Ty wiesz lepiej, aniżeli ja sam,
że się starzeję i pewnego dnia będę stary.
Zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania,
że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji.
Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek.
Uczyń mnie poważnym, lecz nie ponurym,
czynnym, lecz nie narzucającym się.
Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam,
ale Ty, Panie, wiesz, że chciałbym zachować do końca paru przyjaciół.
Wyzwól mój umysł od niekończącego się brnięcia w szczegóły
i dodaj mi skrzydeł, bym w lot przechodził do rzeczy.
Zamknij mi usta w przedmiocie mych niedomagań i cierpień, w miarę jak ich przybywa,
a chęć ich wyliczania staje się z biegiem lat coraz słodsza.
Nie proszę o łaskę rozkoszowania się opowieściami o cudzych cierpieniach,
ale daj mi cierpliwość wysłuchania ich.
Nie śmiem Cię prosić o lepszą pamięć,
ale proszę o większą pokorę i mniej niezachwianą pewność,
gdy moje wspomnienia wydają się sprzeczne z cudzymi.
Użycz mi chwalebnego poczucia, że czasem mogę się mylić.
Zachowaj mnie miłym dla ludzi,
choć z niektórymi z nich doprawdy trudno wytrzymać.
Nie chcę być świętym,
ale zgryźliwi starcy to jeden ze szczytów osiągnięć szatana.
Daj mi zdolność dostrzegania dobrych rzeczy w nieoczekiwanych miejscach
i niespodziewanych zalet w ludziach.
Daj mi, Panie, łaskę mówienia im o tym…

 

Jest takie mądre polskie przysłowie, że jak Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko inne jest na swoim. Przysłowia są istotnie mądrością narodu. Wielka szkoda, że naród pragnie chyba zapomnieć, że niegdyś był mądry...

 

 

Wyszukiwanie

Niech żyje wolność słowa!

Data: 2010-07-20

Dodał: Synafia

Tytuł: komentarz nr 2 ;)

Bardzo lubię tę modlitwę.

Tak sobie myślę - każda nasza modlitwa jest wysłuchiwana, ale nie każda jest spełniana tak, jakbyśmy chcieli. To w nas rodzi bunt często, ale jak mawiał Bóg w jednym filmie "A odkąd to ludzie wiedzą, czego tak naprawdę chcą"?

No i ja stwierdzam, że zaiste często chcemy pochopnie ale krótkowzrocznie, bo widzimy jak przez ten witraż - tyko częściowo.

eby otworzyć się na Boga, tak jak żeby otworzyć się na drugiego człowieka, trzeba się samemu przed sobą przyznać, że się tylko częściowe widzenie posiada. A to trudne jest. Mam z tym problem często.

Data: 2010-07-20

Dodał: mori

Tytuł: Re:komentarz nr 2 ;)

O! A co to za film? Bo mądrze bardzo w nim Bóg przemówił :D. Zgadzam się w 100%. Tak, to trudne jest, ale praktyka jednak czyni mistrza, więc może dnia pewnego uznamy, że nie aż tak? :>

Data: 2010-07-20

Dodał: Synafia

Tytuł: Re:Re:komentarz nr 2 ;)

Co to za film? Uśmiejesz się :) To "Bruce Wszechmogący"!
(miał rację Kałużyński, że praktycznie każdy film warto obejrzeć dla choćby jednej sceny).

Data: 2010-07-20

Dodał: mori

Tytuł: Re:Re:Re:komentarz nr 2 ;)

Wyznaję tę zasadę praktycznie, to również w odniesieniu do tekstów :D. I widziałam ten film! Musiało wylecieć mi z głowy... (blush)