Miscellanea

2012-02-27 18:48

Miałam ostatnio przyjemność zejść na ziemię i trochę po niej pochodzić. Podatki, ubezpieczenia, certyfikaty, usługi, ogłoszenia, porady, rachunki. Sympatycznie jest jednak na angielskiej ziemi z wielu względów. Wciąż mam to dziwne wrażenie, że jestem tu kim innym, niż w Vistulandii. Tłumaczenie tego, co napisałam po angielsku, na polski (a któż może przełożyć akuratniej niż sam autor?!) wydaje mi się innym tekstem. Może to jednak wrażenie tylko, a istota rzeczy tkwi jedynie w mijaniu czasu? W każdym razie, nie potrzebowałam nigdy wcześniej tego typu rozmów i ujmuje mnie odrobinę nieudolna zapobiegawczość Brytyjczyków, gdy odkrywam, że w Anglii zawsze jest odpowiedni numer telefonu, pod którym można kogoś zastać. Nawet jeśli kod pocztowy jest nieodpowiedni, albo pieniędzy akurat nie ma, i tak ktoś ze mną zawsze chętnie (i za darmo) podyskutuje. Jest to niebywale zachęcające.

          Byłam z Cyceronem na kawie. Obudziłam się ze żrącym pragnieniem przeczytania bodaj kilku zdań z tuskulanek. Już w przebieżce palców po grzbietach książek (bez okularów, bez kąpieli, bez kawy, w niechlujnej, porannej postaci) czaiło się trwożliwe drżenie – czy pamiętam jeszcze? Pamiętam jeszcze. Pamiętam jeszcze zbyt dużo odprócz gramatyki… Ktoś mi czasem pokazuje w Anglii łacińskie słowo będące w użyciu. Najpierw oni mi tłumaczą, jak funkcjonuje, potem ja im tłumaczę, czemu tak jest. W ogóle stałam się... grzeczniejsza? Wysłuchuję rzeczy sobie znanych bez słowa. Udaję, że nie wiedziałam, w obawie przed niechęceniem rozmówcy. Czy to źle? Podobno białe kłamstwa nie są złe. Zazwyczaj skłaniam się do tego przekonania, aczkolwiek kiedy mi się zbierze na podliczenie, jaki procent komunikatów wychodzących jest białym kłamstwem, tracę poniekąd tę pewność...

          Byliśmy do któregoś momentu (jak nienaturalnie!) oni i my, ale wchodzę coraz dalej między nich i oglądam, jak są również jedni oni i inni oni, przy czym co najmniej pierwsi z nich mają świadomość istnienia drugich. Z politowaniem, ale bez niedozwolonej tu, haniebnej pogardy, mówią z ich akcentem (w czym są znakomici!), określając ich ludźmi, którzy żyją chwilą. Kobiety dnia dzisiejszego mają zrobione paznokcie i włosy, doklejone sztuczne rzęsy, błyszczące torebki rodem z Chin (ale wszyscy w UK segregują śmieci! ;)); mężczyźni rozmawiają o piłce nożnej, piwo płynie bez końca, są… nie są zniszczeni troską, tylko używką. Optymizm musi pochodzić z Anglii :). Tak jak trudno tu być szczęśliwym, tak też trudno tu jest mówić (a nawet myśleć) o nieszczęściu.

          Tymczasem liverator porzucił palenie. Bardzo jest dzielny, a ja bardzo dumna :).

 

 

 

Wyszukiwanie

Niech żyje wolność słowa!

Nie znaleziono żadnych komentarzy.