O ty mój smutku cichy

2010-07-14 10:53

Za opis nastroju niech posłużą fragmenty wiersza Baczyńskiego pt. O ty mój smutku cichy:

 

O ty mój smutku cichy,
smutku gwiazdek maleńkich,
Nazywałem, szukałem
brałem ciebie do ręki.

Jak to się ciało twarde
tak w piasek albo w glinę
zamienia w moich dłoniach,
pragnienie każde - w winę.

Jak to się - kiedy dotknę -
kwiat przeobraża w ciemnosć,
a poszum drzew - w głuchotę,
a chmury - w grzmot nade mną.

Jak to ja nieobaczny
mijam, sam sobie błachy,
i rzeźbę zanim zacznę,
marmur wypełniam strachem.

[...]

Otom strzęp oderwany
od drzewa wielkich pogód,
sam swym oczom nieznany
obcy swojemu Bogu.

Oto słyszę, jak w popiół
przemieniam się i kruszę.

[...]
 

 

Wczoraj gościliśmy właścicielkę domu, w którym mieszkamy, bardzo wdzięczną Hiszpankę. Przypadła mi ogromnie do gustu, co było pewnym zaskoczeniem, bo nie wiem zupełnie, czemu, ale nie spodziewałam się, że może być tak sympatyczna :D. Niestety zesząd, również od niej, dobiegają mnie niepokojące stwierdzenia, że trafiłam wyjątkowo dobrze i żyję trochę jakby w azylu. Podobno zasadniczo Anglicy, zwłaszcza młodsi, nie są ludźmi tego pokroju, których udało mi się tu jak dotąd poznać. Podobno ciężko tu mieć przyjaciół. Podobno bronią się jakby narodowościowo (zupełnie zrozumiałe) przed zbyt zażyłym kontaktem z imigrantami (pewien wyjątek stanowią mieszane małżeństwa). Nie wiem, może i tak jest, może... Może moje odmienne doświadczenia to kwestia tego, że wszyscy dotąd poznani uznają istnienie Boga i wcielają w życie Ewangelię. Czas pokaże. Osobiście mam nadzieję, że to, czy masz przyjaciół, zależy od tego, jakim jesteś człowiekeim, a nie od tego, jakiej jesteś narodowości. Jeśli jednak faktycznie trafiłam do jakiegoś wyjątkowego azylu, trzeba się będzie kiedyś poważnie zastanowić nad wychowywaniem tu innych ludzi na przykład...

Dzisiaj Liverator poleciał do Polski. Nie lubię, kiedy wyjeżdża. Ledwo przestąpił próg, a myśl o tym, że już dziś go więcej nie zobaczę zaczęła mnie uwierać jak metka przy ubraniu (zawsze odcinam...). Dziwne uczucie, że to ja jestem tutaj, a on tam. Zwykło być odwrotnie. To będzie zresztą również z innych względów jeden z najgorszych tygodni w moim życiu. Ktokolwiek się do tego przyczynił, niech się nie waży zapomnieć, że ma na sumieniu moje zdrowie i samopoczucie. To nie zawsze jest tak, że coś, co potencjalnie może wyglądać na korzystne, rzeczywiście wychodzi danej jednostce na korzyść. Wielka szkoda, że niektórzy tego nie rozumieją, że się dla nich liczy tylko to, czy coś jest zrobione, a nic ich nie obchodzi, jakim kosztem... Niekiedy cena jest za wysoka i wtedy mądry człowiek jej nie płaci. A mądry człowiek szantażowany emocjonalnie płaci, i to zwielokrotnioną stawkę. To powiedziawszy, pójdę zaraz zapalić, czego nie musiałam robić od pół roku i dobrze mi było. A najgorsze, że mimo papieroska i tak mi się nie poprawi... :/

Gdyby przypadkiem we wrześniu organizowano paradę zwolenników umiaru, normalności i powściągliwości, z przyjemnością bym poszła. I w ogóle poważnie się zastanawiam nad wyrażeniem osobistego sprzeciwu wobec uznawania poronionych i poniżających społeczeństwo pomysłów. Jestem tym całym zamętem, obłędem, absurdem, paranoją i bagnem zmęczona. Chciałabym się czuć jako obywatelka Polski spokojnie i bezpiecznie, móc się zajmować sobą i rozwojem na rzecz państwa także, a nie państwem samym, co osłabia skutecznie moją produktywność. Nienormalne jest już samo to, że muszę się tak wnikliwie przyglądać, kto mną rządzi, a nie mogę go darzyć po prostu zwykłym zaufaniem.

Zabawne, faktycznie tylko szkoda, że ci, co powinni, mogą tego nie zrozumieć: https://libertarianie.wordpress.com/2010/07/10/marsz_wyzwolenia_onanistow/

 

Wyszukiwanie

Niech żyje wolność słowa!

Nie znaleziono żadnych komentarzy.