Czasami
W czerwonym pokoju, w kieliszku różowym czereśniowy płyn.
W drętwiejącym ciele, czasami niemocnym, ciemny proch i pył.
Zadrżała mi ręka, mrugnęło mi oko, jakieś ciarki mi przeszły po plecach.
Nie można zatrzymać już czasu, gdy raz nam zacznie uciekać.
Na stole makowiec, a w Tobie apetyt, ale masz wrzody.
To pójdziesz po gorsze jedzenie, choć lepsze, i szklankę wody.
Na spacer byś wyszedł, lecz nogi już nie te i zimny jest wiatr.
Zostaniesz więc w domu, otulisz się kocem za stary na świat.
Drżą stale mi ręce, przymrużam wciąż oczy – drugie zgubiłam.
Wracając z apteki – do domu sąsiadów rano wróciłam.
Gdy przyjdzie na obiad syn z wnuczką, ja radę babciną jej dam...
Przepraszam Cię, Panie, że nie mam już czasu, gdy rozum już mam.