„Save the humans” („Ocalić ludzi/istoty ludzkie”)

2011-09-06 22:02

I czy coś więcej (poza orzeczeniem niewinności płynącej z braku złych intencji i – oczekiwanego wszak takim – bezmyślnego wykonywania poleceń), trzeba mówić człowiekowi, który jest niewolnikiem potrzeby znalezienia sposobu na poprawienie sobie samopoczucia (bo obezwładniające niezadowolenie z życia, które go wypełnia po brzegi jak mleko butelkę, przejmuje nad nim kontrolę, zaczyna się prze-/wylewać), kiedy wyraźnie potrzebuje na mnie krzyczeć i posądzać o rzeczy głupie, które może są w jego stylu, ale których ja nie zrobiłam? Nie, siedzę zatem uprzejmie cicho i słucham, co mi ma niesłusznie do zarzucenia.

          Czy to ma znaczenie, że to wskutek słabych zdolności organizacyjnych tej osoby mnożą się błędy pod jej kierownictwem, kiedy nic się w układach kadrowych nie zmieni, a praca tej kobiety lepsza jest wyłącznie o tę – formalną wyłącznie – władzę nad innymi ludźmi, która pozwala się ich czepiać i krzyczeć na nich bez powodu, bo lżejsza od innych nie jest? Nie bardzo… 

 

https://www.facebook.com/photo.php?fbid=247316585306741&set=a.140110929360641.17113.133754046662996&type=1&ref=nf#!/photo.php?fbid=247316585306741&set=a.140110929360641.17113.133754046662996&type=1&theater

(dla niemających konta: na czarno-białym zdjęciu widać kogoś przepranego za białego misia, który w wyciągniętych w górę rękach trzyma białą tablicę z czarnym napisem „Save the humans” („ocalić ludzi/istoty ludzkie”).

 

          Za to inna rzecz się liczy, mianowicie przeogromna liczba ludzi, którzy około 19. roku życia zaprzestali rozwijania się, wskutek czego (nim im stuknęło 25!) uprościli się w sposób tak nieprawdopodobny, że nie są już nawet w stanie wymyśleć sobie na poczekaniu sposobu, który pomógłby im wykonywać ciężką pracę efektywniej, tzn. również tak, żeby była nieco lżejsza. To się liczy, że tzw. komunikatywny angielski jest zwykle językiem w większej części na migi! I – trudno, że odrobinę powiem próżnie – jakże uwielbiam ten moment, w którym rozmówca orientuje się, że nie musi mnie patronizować! Jakże uwielbiam zasługiwać na ten zachwyt i szacunek w jego oczach! Jakże cenię tę subtelną skruchę, która dominuje jednak bezwzględnie zachowania następujące zaraz po zyskaniu przekonania co do tego faktu…

          Niestety konwencjonalna postawa brytyjska względem imigranckich zdolności lingwistycznych jest taka, że mianowicie starają się zrozumieć najlepiej, jak mogą, i z zasady nie pozwalają sobie poprawiać innych. W efekcie nawet silna wola nauczenia się od nich czegokolwiek potrafi zostać udaremniona (jakkolwiek zdarza się nadzwyczaj rzadko).

          Nie wiem, może to ja źle rozumiem słow „dobrze” w definicji słowa „komunikatywny” (2. «dobrze porozumiewający się z innymi ludźmi»).

 

Wyszukiwanie

Niech żyje wolność słowa!

Nie znaleziono żadnych komentarzy.