Znoszony kaganiec, no-nonsense i osobowości zmartwychwstałe
Od jakiegoś czasu brzmi we mnie takie zdanie: „Chciałbym, żebyś mnie też pokochała, i będę się o to starał” (sic!). Z chłodnym obiektywizmem przeglądam więc kartotekę mężczyzn (kobiety są tu znacznie lepiej rozwinięte, sorry) bezwarunkowo kochanych i (z dwoma wyjątkami) widzę głównie ekspijacje, rzadziej przeprosiny, (oczywiście łamane) obietnice, czcze deklaracje, no i - rzecz jasna - górę strachu. Normalnie całe szczęście, że kocham bezwarunkowo, bo gdyby tu były jakieś warunki, to by one nie były spełnione lol.
(Za każdym niespotykanym razem) samo już więc obcowanie z kimś, komu nie trzeba tłumaczyć, czym jest miłość i jak powinna działać (kto wobec tego dogłębnie rozumie, na przykład, relację miłość-seks-szacunek-godność i kogo w związku z tym słusznie nie martwi stan cywilny), na narrow-minded świecie do wyrzygania skarmionym cekinową papką kultury the one and only, idealistycznie ślepym, otumanionym fałszywie, infantylnie pojmowaną moralnością, niedorosłym do znalezienia i przyjęcia prawdy o samym sobie oraz sprzecznym z naturą jest dla mnie nagrodą, która mnie wprawia w euforię i której nie mogę przecenić. Faktycznie utrzymanie (zwłaszcza w czystości…) wielu pokoi jest trudniejsze i bardziej wyczerpujące niż utrzymanie jednego, ale jak może być tak wiele autentycznie zatroskanych pytań o to, co teraz (zresztą, jakby to było coś nowego…) i czy mnie to nie martwi? No przecież zmartwienie to jest wtedy, kiedy się nie umie kochać albo kiedy się jest niekochanym, a o co tu się martwić, kiedy (w dodatku wielokrotnie) dostępuje się zaszczytu bycia kochanym albo zyskuje się możliwość kochania kogoś? Innymi słowy, jestem w niebie i mam szczęście niepojęte – w najdroższych głowach panuje ład przepiękny, a pozostałe przynajmniej do jakiegoś ładu aspirują, więc może go jeszcze kiedyś zaprowadzą, na co mam wielką nadzieję i który to proces chętnie wspieram.
Osobowości zmartwychwstałe nieuchronnie wprawdzie rozwijają siłę nieprzemożoną, ale tylko część zdąży rozwinąć ją w pełni, tj. do stanu faktycznego nieprzemożenia. Czas wiąże się z wytrwałością, ponieważ proces przebiega najszybciej, gdy dobrowolnie stajemy i mówimy: „Uderzaj, aż się zmęczysz”, każdorazowo gotowi zostać zatłuczonymi na śmierć i z silnym postanowieniem, że się zatłuc na śmierć nie damy. Umiejętność przeczołgania się jakoś wytrwale przez życie z gładką twarzą i sponiewieranym ego, no owszem (choć niegodna i przykra, bo to jak wykorzystywać pralkę do stawiania na niej kwiatków i chodzić w brudnych ubraniach), ale dopiero opanowanie życia i nadanie mu sensu takiej wagi i w takim stopniu, żeby ustała wola samowładnego zakończenia go, nazwałabym sukcesem. Innymi słowy, należy doprowadzić się do takiego stanu używalności publicznej, żeby nie trzeba się było siebie wstydzić. Siły jest w przyrodzie oczywiście mniej niż słabości, więc już samo postanowienie, że zostanie naszym atrybutem, wyłamuje człowieka z tłumu, a przecież rzeczy nieuchronnie przyrasta... W ten sposób coraz częściej, coraz wcześniej w kursie konwersacji i od coraz mniej znanych mi ludzi odbieram wyrazy ich przekonania, że osiągnę każdy wyznaczony sobie cel. I chociaż mogą mieć rację, nigdy tego jakoś nie odczuwam, więc wciąż mnie to zaskakuje, że te cechy stają się coraz mniej wewnętrzne a coraz bardziej zewnętrzne, postrzegalne. Niedługo nic nie będę mogła powiedzieć bez zachowania anonimowości, bez zwracania na siebie uwagi…
No i wszystko fajnie, gdybym jednak nie była nadal taka nonsensical, bo coraz bardziej chciałam być (do momentu przeczytania poniższych definicji) no-nonsense = without nonsense of any kind. Nonsense znaczy zaś o wiele więcej, niż sądziłam, mianowicie:
1. words or language having little or no sense or meaning.
2. conduct, action etc., that is senseless, foolish, or absurd: to have tolerated enough nonsense.
3. impudent, insubordinate, or otherwise objectionable behavior: He doesn't have to take that nonsense from you.
4. something absurd or fatuous: the utter nonsense of such a suggestion.
5. anything of trifling importance or of little or no use.
6. Genetics. a DNA sequence that does not code for an amino acid and is not transcribed (distinguished from sense).
Nonsense – synonimy: twaddle, balderdash, moonshine, absurdity.
Being no-nonsense jest więc poza zasięgiem, gdyż nie mam najmniejszego zamiaru rezygnować z trzeciego znaczenia (z uwagi na frazę objectionable behaviour, gdyż niektóre akty zakwestionowania są komplementami dla kwestionowanych treści).
Poza tym Liverator bohatersko zdobył regał, z regałem znalazł się Ajgi, z Ajgim znalazł się dodatkowo somewhat comforting zapach Oksymorona (ach te powiewy intelektu!). Nareszcie mogę więc (w przekładzie Mariana Grześczaka) czytać w Przeczuciu requiem:
„[…] boleć będą wasze oczy wywrócone do dna
z wąską – nadoczną – kością
podobną do znoszonego kagańca
[…]
kiedy chciał na pożegnanie powiedzieć
ostatnie trzy słowa wiary
i po to wtulił twarz
w coś ludzkiego –
to i wtedy okazało się
waszymi rękami
i zapamiętajmy twarz stygnącą
i przyjmującą coraz wyraźniej wygląd
maski ulepionej jakby
rękami morderców”