Zegarmistrz (albo TA-TA)
Pewien człowiek miał zegar stojący
w swoim domu za towarzysza
wieczornych dumań.
Mówił smukły i stary dostojnik:
Tik-tak, tik-tak, tik-tak…
Jakże brak
dobrych czasów i dzieci,
których wszędzie tu było tak pełno!
Ach, brak-ich, brak-ich, brak!
Lecz nie strach
już.
Nie-strach? Nie-strach? Nie-strach?
Miałem wielkie nadzieje,
wielkie rzeczy być miały –
były wielkie czasami upadki…
To-fakt, to-fakt, to-fakt…
Wszystko przeszłość porwała –
co być mogło, to było.
No-tak, no-tak, no-tak…
Lecz nie sądzisz, że gniazdo
to zbyt mało w tym zręczny
uwił ptak?
To nie-tak, nie-tak, nie-tak …
Nie ma rozmów za wiele,
zrozumienia deficyt…
Jed-nak, jed-nak, jed-nak…
Były także zwycięstwa
pełne dumy i wzruszeń...
Tak-tak, tak-tak, tak-tak…
Ty-le dob-ra da-łeś,
rze-czy pra-we, sta-łe…
Nie-ma nikt-Ci za-złe,
że-i błę-dy tak-że
po-peł-niasz…
Któ-rą u-sy-pia-łeś
ja-ko dziec-ko ma-łe,
z du-mą wi-dzi w lus-trze
również Twoją twarz.