Zasiane
Opisałam nawet proces tego siania, ale następnie byłam taka "mądra", żeby sobie ten tekst skasować, a że nie mam siły go pisać ponownie, muszą wystarczyć zdjęcia :/.
Strachy na "wróble" według własnego pomysłu skonstruowałam z pociętej folii po pieczywie, co było znakomitym pomysłem: zawiązana lekko rusza się na wietrze, błyszczy i szeleści :D.
Prowizoryczne i najtańszym kosztem ogrodzenie zrobiłam również sama w celu zniechęcenia z kolei kotów do "doglądania" mojej trawki. Wprawdzie - jak wiadomo - jeżeli kotecek chce gdzieś bardzo wejść, to absolutnie nic go nie zatrzyma, ale liczę tu naprawdę na kocią wygodę. Póki co sprawdza się świetnie :D.
Trzeba mnie było naprawdę widzieć w tych wdzięcznych pozycjach przybieranych na okoliczność zawieszania foliowych straszydeł bez deptania po nasionkach. Gdybym widziała siebie samą z cudzego okna, chyba bym sobie zrobiła zdjęcie. O 6.00 wprawdzie nie tak wiele osób wychodzi z domu, ale o 9.00 już prawie wszyscy.