Zamieszanie wokół zamieszek

2011-08-09 20:30

Może to i prawda, że mając niewykształcone społeczeństwo, łatwo się nim rządzi, ale każdy kij ma dwa końce i wygląda na to, że drugi koniec jest taki, iż trudno nad taką masą zapanować, kiedy się wymknie spod kontroli (bo to jest przecież tylko kwestią czasu), ponieważ ona nie mówi już tym samym językiem, co władza. Nie podziela wartości, które władza pamięta – nawet jeśli umiarkowanie podziela – bo jest od niej starsza, toteż nie ma się na co powoływać. Nie ma prawidłowo ukształconego sumienia, nie ma troskliwie zadbanego umysłu – nie ma się do czego odwoływać, nie ma z kim rozmawiać. Zresztą, mam poważne wątpliwości co do tego, czy owa masa byłaby zainteresowana jakąkolwiek rozmową…

        Na jakim poziomie i jakimi słowami szukać porozumienia z ludźmi, którzy udają, że chcą pomóc komuś rannemu (przypuszczalnie w wyniku zajść, które wywołali), podnoszą go z chodnika, po czym stojącemu dosyć otwarcie wyciągają z plecaka, co tam ma, i odchodzą (nawet nie uciekają – odchodzą)?

        Londyńskie budynki zajęte ogniem to istotnie zgroza, ale jeszcze gorzej się czuję na myśl o tym, jakiego sortu pokolenia dorastają obecnie w Anglii. To ma być miejsce do wychowywania dzieci? Chyba żeby je potem odwiedzać (albo i nie) za kratkami. Warto by przemyśleć, jaki profil osobowościowy ma to towarzystwo, z czym my tu mamy do czynienia i na jaką skalę. Zapełnia się nimi w tej chwili więzienia (BBC podaje, że w samym Londynie jest już 563 aresztowanych i 105 oskarżonych), ale przecież z tego prawdopodobnie nie wyniknie wystarczająco dużo. Jak ktoś słusznie zasugerował na facebooku, byłoby lepiej, gdyby ich wszystkich zapakowano w odpowiedni środek transportu i wysłano w strefę prawdziwej wojny, bo niby z jakiej racji mamy ich na nasz koszt usiłować uczyć w więzieniu szacunku do drugiego człowieka i jego mienia? Czy to jest w ogóle aby na pewno możliwe? Wszak stamtąd wychodzi się tylko jeszcze bardziej butnym i, dla odmiany, zdaje się, że dość często już skutecznie ukierunkowanym…

        Niemniej jednak bardzo mi się podoba stanowisko premiera UK, które bym nazwała ojcowskim – będzie lanie. Jeszcze bardziej mi się podoba bardzo konkretny i w większości równie kulturalny dialog między najbardziej pokrzywdzoną częścią społeczeństwa a przedstawicielami władzy. To bardzo miło, że ktoś szybko postawił w mediach pytanie, co jest nie tak ze społeczeństwem, że w ogóle jesteśmy świadkami tak potężnego i na wskroś bezmyślnego aktu destrukcji. Byle nie pozostawiono odpowiedzi bez echa czynu. Proste dość: 1. Przywrócić tzw. grammar schools, czyli przywrócić do łask edukację na poziomie; 2. Przestać się naigrywać z Boga i wiary, bo jest to wyjątkowo skuteczna ochrona przed takimi kosztownymi zjawiskami; 3. Zainwestować w wizerunek rodziny i zmienić ustawodawstwo na jej korzyść (przecież między łobuzami były dzieci po 10 lat… Wydaje się, że mniej grozi dzieciom w domu nawet pod nieobecność rodziców…).

        Szkoda, że spontaniczne akty sprzątania po wandalach – pięknie uwidoczniona przeciwwaga – są tak (już na tym etapie degeneracji) niewychowawcze, a jednak niezbędne.

Wyszukiwanie

Niech żyje wolność słowa!

Nie znaleziono żadnych komentarzy.