We will all laugh at gilded butterflies (wszyscy będziemy się śmiać z pozłacanych motyli)

2010-08-29 18:51

Mieć kogoś – obsesyjne pragnienie nastolatków, starych panien i kawalerów; balast nieszczęśliwych małżonków... Pierwsi są gotowi skazać się na los drugich, byle nie być samemu. Drudzy wiele by dali, żeby cofnąć czas i na miejscu pierwszych wybrać pobycie jeszcze samemu, jeszcze poczekanie... Jak powiedział Kierkegaard, ironia życia leży w tym, że żyje się je do przodu, a rozumie do tyłu. Najzabawniejsze, najokrutniejsze w sumie, jest to, że czasem bardzo chcemy czegoś, co wcale nie jest dla nas dobre. Tak nam się ten drugi człowiek podoba, że zapominamy zupełnie, że zdobycie go w jakiś tam sposób wcale nie znaczy, że będziemy z nim szczęśliwi. Szczęście można dawać, jeśli jest się uszczęśliwianym czyjąś codzienną obecnością. Szczęście można dostawać nieustannie, o ile jest się czynnikiem dającym szczęście temu, przez kogo chcemy nim być obdarowywani. I niby wszyscy to wiedzą, a tylu jest głupich mądrych, że aż strach.

        Nawet są ładne i te pozłacane motylki, ale ładniejsze miały barwy, nim się dały pozłocić, ładniejsze w swych lekkich i wdzięcznych ruchach były, gdy jeszcze umiały latać, gdy żyły jeszcze. A teraz czym są? Ani nie fruwają, ani nie są nawet ze złota! We will all laugh at gilded butterflies (wszyscy będziemy się śmiać z pozłacanych motyli), jak napisał Shakespeare. (Przykro mi, nigdy nie zdołam zaakceptować spolszczenia jego nazwiska).

        Tak, to są właśnie gilded[1] butterflies (pozłacane motyle). W tym złocie rzeczywiście jest krew. Ta, która tętniła kiedyś pod obecną błyszczącą skorupą... Ich własna.



[1]Dawniej to słowo znaczyło smear with blood – umazać/ splamić krwią.

        

Wyszukiwanie

Niech żyje wolność słowa!

Nie znaleziono żadnych komentarzy.