W cztery oczy

2010-10-13 18:10

Zostałyśmy same. Weszła przede mną, jak robi to zawsze, zamknęłam za nią drzwi, a w zamku umieściłam klucz i przekręciłam go na wszelki wypadek. Szczelnie pozamykane okna zapowiadały duszność, która miała niebawem wypełnić pokój, ciężka jak woda. Meble tonęły w szarościach i czerni – półmrok zaprasza je co rano na kawę, wieczorami na herbatę. Stanęłam więc przy oknie, gdzie wątłe światło wykradło sobie trochę miejsca, i powiedziałam zdecydowanie, lecz spokojnie: Wyjdź na jaw. Nie stało się to od razu, lecz nie musiałam powtarzać – wytrzymałyśmy długą, pełną napięcia ciszę, aż w końcu usłyszałam, jak wstaje z fotela i niepewnie stawia kolejne drobne kroki. Zdradziła ją podłoga, wydając z siebie ciche trzaski jakby tamta każdym stąpnięciem łamała którąś z jej zbutwiałych, drewnianych kości. Kiedy światło przykleiło się do niej jak miód do łyżeczki, zobaczyłam nareszcie, jak wygląda. Mogłybyśmy być bliźniaczkami, przy czym ja nazywam się Małgosia i bawię w chatce na kurzej łapce, gdzie jestem pasiona smakołykami przez Babę Jagę, podczas gdy Prawda wygląda raczej jakby uciekła z Oświęcimia.

        Seneka miał rację, kiedy mi mówił, że my, ludzie, uczyniliśmy trudnym wszystko, co było niegdyś łatwe. Wiele potrafiąc, nic nie możemy. Rzuca się ludziom w oczy nasza odmienność, ale wtłoczeni w pewne systemy jak w robotnicze wdzianka wypadamy tak samo miernie, jakbyśmy byli mierni. Potencjał możemy sobie zabrać do domu i postawić na półce obok książki albo makaronu oprawiony w ramkę jak zdjęcie biliskiej zmarłej osoby, gdyż dla świata żywych nie ma on żadnego znaczenia. Im więcej myślimy, tym gorzej dla nas, bo robić trzeba całkiem co innego, niż to, co się człowiekowi kołacze po głowie.

Wyszukiwanie

Niech żyje wolność słowa!

Nie znaleziono żadnych komentarzy.