Spojrzeć prawdzie w oczy albo rewizja

2011-07-01 22:39

Odkąd pamiętam, wymagam pewnej poprawki, przed którą się broniłam (chyba w obronie jakichś pozorów), ale której ostatnio zaczęłam po prostu potrzebować.

        Czy zapanowała jakaś moda na rozmawianie wyłącznie o pietruszce, pracy, ideach i polityce (jeśli dotyczy, choć w istocie dotyczy zawsze, tylko nie zawsze podmiot jest tego świadom)? Ludziom wszak wolno (żeby nie powiedzieć, że wręcz powinni) ze sobą rozmawiać o rzeczach, które mają znaczenie... Bo życie jest do przeżywania i współdzielenia, nie do przemilczania faktu, że zaistniało, trwa, ma jakąś jakość etc. Przyjaciółmi będąc, rozmawia się zatem o różnych rzeczach, które mają miejsce w życiu i się w nim liczą. A że życie rozmówców jest często związane z życiem ludzi bliskich tym rozmówcom, to chyba normalne. Natomiast jest nienormalne – moim skromnym zdaniem – żeby rezygnować w przyjaźni z wypowiedzi wiążących się z ludźmi bliskimi rozmówcom, kiedy zawierają one treści istotne dla życia samych rozmówców, bo po prostu czyni to rozmowę nie tylko płytką, ale wręcz zafałszowaną. I ja tak nie chcę. Niniejszym zatem stwierdzam z (zasadnym) żalem, że jeśli już potrzebuję kontaktu, to jestem jednak zainteresowana pełnym i otwartym, a połówki, ćwiartki i inne kawałki przyjaźni w moim odczuciu nie mają po prostu sensu. Niech sobie pozostaną kolegami, koleżankami i innymi nieaktywnymi kontaktami na rozlicznych listach znajomych, ale niech mi nie mówią, że musimy się koniecznie spotkać, jak będę w kraju, bo nie jest to (i nie z mojego wyboru) ranga znajomości, którą by należało przedłożyć nad matkę i ojca czy serdeczną przyjaciółkę z brand new niemowlęciem! W ogóle nie mogę uwierzyć, że można z takim podejściem przy jakichkolwiek spotkaniach się upierać…

        No to po pozorach. Uff.

Wyszukiwanie

Niech żyje wolność słowa!

Nie znaleziono żadnych komentarzy.