Sapere aude! (miej odwagę myśleć/być mądrym/sięgać po wiedzę)

2011-06-14 20:56

Nie przestaje mnie zadziwiać i irytować pewna prawidłowość. Głupiec będzie zawsze krzyczał najgłośniej jak umie, że głupota jest cnotą, mimo że głupota się od tego cnotą nie stanie. Mądremu zaś będzie zwykle trudno powściągnąć niechęć do wielopostaciowego ograniczenia umysłowego, przez co będzie mu często w życiu ciężko i samotnie, i źle.

Większość Polaków nie mówi jednak, niestety, po polsku i uważa wysublimowanie za snobizm. Tymczasem słownik tego pięknego języka mówi wyraźnie:

 

snob «człowiek pozujący na znawcę jakiejś dziedziny lub bezkrytycznie naśladujący sposób bycia, gusty lub poglądy».

 

wysublimować się «nabrać wznioślejszego charakteru, szlachetniejszych cech»

 

Jasno z tego wynika, że wysublimowanie się wymaga wysiłku, jest pracą, ponieważ chodzi o to, żeby rzeczywiście stać się wartościowym człowiekiem, zrobić z siebie dzieło sztuki, nie zaś udawać bycie takowym. I tak, za podejmowanie tego trudu należy się danym jednostkom szacunek i uznanie ze strony tych, którym się nie chce. To nie one mają się zniżać do poziomu zawstydzającej niedbałości o siebie, tylko ci, którzy o siebie nie dbają, powinni się sobie lepiej przyjrzeć. Tymczasem ludzi wysublimowanych chętnie się izoluje, nazywając ich snobami, i to nimi się jako snobami pogardza, czym naprawdę prowokuje się ich do zarzucanej im pogardy, chociaż jej często nie chcą żywić i nie żywią (przynajmniej z początku).

Nie zdarza mi się słyszeć za często, żeby człowiek wysublimowany chętnie wymyślał komuś od prostaków, bo szlachetność, którą stara się żyć i okazywać, stoi z tym zwyczajnie w rażącej sprzeczności… Człowiek taki przyzna się prędzej do bycia snobem, niż kogoś nazwie prostakiem (słyszałam dziś na własne uszy ku mojej wielkiej uciesze). Prostak prędzej nazwie mądrego zarozumiałym snobem, niż się przyzna do głupoty czy prostactwa. Bardziej z zazdrości, bardziej z niewiedzy czy bardziej z lenistwa?

Dalej:

 

zarozumiały «mający wygórowane mniemanie o sobie i przeceniający swoje zalety lub zasługi; też: świadczący o takiej postawie»

        

Już gdzieś mówiłam o cienkiej granicy między świadomością własnej wartości i szczerością (brakiem fałszywej skromności) a zarozumialstwem, ale trochę z innej strony chcę to ugryźć. Otóż w mniemaniu człowieka naprawdę prostego, każdy, kto będzie się chętnie dzielił wiedzą czy wręcz czasem swobodnie wypowiadał, wyda się zaraz zarozumiały i pewnie to zza swoich pleców nie raz jeden usłyszy. A czy to grzech zachłannie pragnąć wiedzieć, sumiennie się dowiadywać, szczodrze dzielić się intelektualnym łupem i szczerze się przyznawać, że się na niego poluje i że się go tu i tam zdobyło? Gdyby to była mowa o pieniądzach, nazywano by takich ludzi dobroczyńcami i hojnymi, bo każdy przecież chętnie przygarnie jakąś forsę, jeśli dają (za darmo), ale jak przychodzi do wiedzy i mądrości, to większość woli zostać głupia(?). Niestety chyba tak, ale jednocześnie nie chce być za taką uważana ta większość, zdecydowanie woląc napiętnować wszystko inne, co nie chce być głupie.

Jeżeli się na to zasługuje, to wolno chyba mieć o sobie wysokie mniemanie (nie wygórowane – wysokie!). Głupoty nie można nazywać po imieniu, bo to nietolerancyjne, dyskryminacja etc. Dzisiejszy świat ma za dużo wad, więc nie lubi, żeby je dostrzegać i wytykać. Stąd tym bardziej nie wypada zauważać zalet, przeto mądrości najchętniej nie nazywa się po imieniu inaczej niż po zgonie mądrego (bo inaczej zaraz to schlebianie/lizodupstwo przecież być musi, jakby coś takiego jak zwykła, należna pochwała w ogóle nie istniało)… Głupocie zatem wolno drzeć ryja na mądrość, podczas gdy mądrości przysti być tylko wiecznie sfrustrowaną i najlepiej niemą.

Sapere aude – że też trzeba do tego wzywać, ale widocznie trzeba, skoro to istotnie wymaga odwagi i gotowości do podejmowania ryzyka, wystawiania się na śmieszność i społeczną wzgardę, gdyż nie jest łatwo o doświadczenie sprawiedliwości sądu, gdy tak mało jest na tyle mądrych ludzi, żeby umieli doceniać i szanować cudzą wiedzę, cudze pasje i umiejętności bez zawiści, zwłaszcza nie mając ich samemu…

Nie pamiętam nazwiska, ale taką ekspansję muzułmańską przepowiedziała oficjalnie (głośno) przynajmniej jedna osoba dawno temu. I co? Oczywiście nie wiódł ten mądry, logicznie myślący i umiejący liczyć człowiek łatwego żywota, bo go naturalnie wygwizdano, wyśmiano i posądzono o urojenia.

Wyszukiwanie

Niech żyje wolność i słowa!

Nie znaleziono żadnych komentarzy.