Sacrum silentium (święte milczenie)

2011-08-14 17:07

Jak tej wody w usta inkrementalnie nabieram pewności, że dzień, w którym przestanę mówić, nadejdzie, czyli nadchodzi. Zapadnę, jeżeli to się już nie stało, na chorobę zakaźną przenoszoną werbalnie i gestem, w rezultacie której następuje nieunikniona śmierć towarzyska poprzedzona pogłębiającym się stanem agonalnej izolacji środowiskowej.

Głębokie, malownicze wąwozy marzeń piachem rzeczywistości zasypują wielkie koparki dnia powszedniego. Poszukiwacze złotej satysfakcji siedzą skołowani i zmęczeni – ich sita pełne szklanych rozczarowań. Otwarte przestrzenie rozumowania przestają powoli występować dziko. Jeszcze trochę i ograniczą się do rezerwatów przyrody. Chce żyć na wolności i nie pod ochroną, ale co zrobić, że lepiej się prezentuje w muzealnej gablocie odwiedzanej odpowiednio rzadko? Skurczona w praniu mózgów wolność wydaje się nie mieć już miejsca na taki – co tu dużo gadać – eksponat.

Wyszukiwanie