Søren Kierkegaard (5/5/1813–11/11/1855)

2012-05-05 19:51

Powróciłam do licealnego zwyczaju świętowania urodzin moich zmarłych (acz nieśmiertelnych) przyjaciół. W dniu dzisiejszym obchodzę urodziny (urodzonego 199 lat temu) Sørena Kierkegaarda, któremu to filozofowi zawdzięczam wiele (i zamierzam jeszcze więcej). Either/Or („Albo-albo”), w ramach tego świętowania, czytam namiętnie. Fascynująca, mimo że platoniczna, znajomość. Po prawdzie, rzadko się tak dobrze bawię wśród ludzi, których dane mi było poznać osobiście, jak w towarzystwie świetnego pisarza (tego i innych). Niemalże lepiej się czuję w pracy, gdzie każda wypowiedź ma określony sens i cel, niż na spotkaniu towarzyskim, na którym aż się roi od informacji nieciekawych, i to czasem słyszanych po raz któryś. Stąd też na spotkania towarzyskie prawie nie uczęszczam, a może wręcz czas przyszedł wycofać się z nich całkiem… Szkoda, że ich w ogóle niekiedy potrzebuję. Albo szkoda, że jestem tak wysoce niekompatybilna i chyba mi się z wiekiem jeszcze pogarsza. Na szczęście Kierkegaard i inni pisali książki, i to zachwytu godne. (Kocham drzewa, ale warto wiele wyciąć, żeby coś takiego opublikować, podczas gdy się białko ścina w oku na co niektóre współczesne publikacje). Przyrzekam sobie trzy razy się odtąd zastanawiać, nim pójdę gdziekolwiek, czy to aby na pewno jest lepszy wybór, niż zostać w domu z Kierkegaardem i resztą światłych zmarłych. Dixi (rzekłam).

Wyszukiwanie