Patriotyzm to coś jak prokrastynacja? A może bardziej jak kardamon?

2010-07-05 11:50

Kto to jest patriota? Obywateli, wyłączając polityków, można by pogrupować w następujący sposób. Zawsze są tacy, którzy mieszkają w kraju, i tacy, którzy chcieli lub musieli go opuścić. Wśród tych są kompletni ignoranci i gorliwi zwolennicy życia politycznego. Wśród tych są czynnie głosujący i ci, którzy nie korzystają ze swego prawa wyborczego. Wśród tych są wystarczająco młodzi i wystarczająco nieuważni, żeby się łatwo politycznie mylić.

        A teraz inaczej, spróbujmy się przyjrzeć głosującym, czyli szumnie nazywanym patriotami:

  • Ludzie w wieku 18-25.
  • Kobiety, które chcą być w polityce traktowane na równi z mężczyznami, drepczące obowiązkowo do urn, ale jednocześnie przyznające się do znikomego zainteresowania polityką.
  • Ludzie prywatnie niezainteresowani zgłębianiem wiedzy i rozumienia wydarzeń politycznych i postaw polityków, ale wystawieni na działania mediów i poczuwający się do czynnego udziału w wyborach.
  • Pseudo-patrioci, tj. głosujący nie za dobrem kraju w ogólności, ale za tym, na czym sami mogą prywatnie skorzystać.
  • Prawdziwi patrioci obojga płci i w różnym wieku, tj. głosujący za generalnym dobrem kraju (nawet jeśli cząstkowo straciliby na takim wyborze jako jednostki) na podstawie rozumnie i chłodno przeprowadzanej konsekwentnie analizy sytuacji politycznej, rozważający stanowiska specjalistów w danych dziedzinach i posiłkujący się nimi, gdzie brak im stosownego wykształcenia kierunkowego.

 

        Poza ostatnim punktem, wszyscy ci ludzie mają przecież prawo i olbrzymie szanse niemądrze głosować, tzn. z różnych względów nie wybierać tego, co jest istotnie dobre dla kraju, czyli pośrednio i dla nich.

        Nie lubię popełniać błędów i jeszcze bardziej nie lubię stwierdzać, że błąd popełniłam, ale niestety muszę się do kilku przyznać. Polityczny rachunek sumienia.

 

Ostatni raz u "spowiedzi" byłam: nigdy wcześniej... Obraziłam ojczyznę i współobywateli następującymi grzechami:

1.       Właśnie przeprowadzone wybory prezydenckie były jedynymi, w których dokonałam całkowicie świadomego politycznie i boleśnie trzeźwego wyboru na podstawie własnych badań sytuacji.

2.       Mimo to brałam udział we wszystkich poprzednich wyborach.

3.       Uważałam za zacofanych wrogów rozwoju Polski i Polaka mądrych, starych ludzi, którzy nie pchali się w ciasne objęcia UE, nie mając naturalnie pojęcia, że wstąpienie w ten związek jest w istocie zgodą na wykupienie suwerenności państwa, nie mówiąc już o innych zmianach (takich jak zmiana waluty na przykład), z których nie wyniknie dla kraju nic dobrego, ani narodowościowo, ani gospodarczo – a można było zamiast tego wprowadzić szereg reform wzmacniających armię i gospodarkę, dzięki czemu moglibyśmy w miarę bezpiecznie myśleć o lukratywnych sojuszach gdzie indziej, zawieranie których nie wymagałoby jednocześnie zrzeczenia się niepodległości absolutnej.

4.       Wybierałam emocjonalnie, wskutek czego dałam się zwieść i oszukać bezwzględnym, zręcznym kłamcom, których bezwstyd urasta do granic absurdu, ponieważ jestem filologiem i kulturalną kobietą, a (jeśli nie było możliwości głosowania na JKM, co naturalnie robiłam zawsze w pierwszym odruchu, nawet przy niskiej świadomości politycznej, bo to widać gołym okiem, kto myśli, a kto nie) McDonald wyglądał i wypowiadał się lepiej niż JK&LK, których podobne lub mniejsze wręcz znaczeniowo wady generalnie przykrywała cieńsza warstwa retorycznego i medialnego pudru.

 

        Dygresja a propos tego retuszu i medialnej manipulacji, bo jest to prawdziwy sukces. W 2005 roku w II turze wyborów poparcie dla Tuska w żadnym województwie nie wyniosło powyżej 60%, w 8 osiągnęło powyżej 50%. (W tym samym czasie za LK w jednym województwie było 50-55%, w 2 innych 55-60%, w tym mazowieckie, a w 5 powyżej 60%). Minęło 5 lat prania mózgów, bo przecież po większości przedwyborczych obietnic słuch - niemalże - zaginął, i w 2010 roku w II turze wyborów poparcie dla BK w 8 województwach przekroczyło 60%, a w jednym osiągnęło 50-55%. (W tym samym czasie poparcie dla JK w 3 województwach utrzymało się na poziomie ponad 60%, tamte 2 spadły z progu 55-60% do 50-55%, a w jednym, tym razem innym z powyżej 60% na 50-55%).

https://wybory.onet.pl/prezydenckie-2010/aktualnosci/wstepne-wyniki-drugiej-tury-wyborow,8,3316789,aktualnosc.html

        Powinno się rzucać  w oczy, gdyby ktoś się wysilił na przeanalizowanie tego, że tereny przy granicy niemieckiej, utwierdziły się w tym czasie w przekonaniu, że są platformolubne. Nic dziwnego, prawda? To chyba logiczne, że najbliżsi sąsiedzi Niemiec wybrali proniemiecką PO... Ponadto, że województwo mazowieckie, z bólem, ale jednak uważa za mniejsze zło PiS.

        Warto może dodać, że frekwencja wyborcza w 2005 przekroczyła 56% tylko w mazowieckim i małopolskim właśnie, czyli obszarach przykrego wyboru mniejszego zła (od DT) w osobie LK, a w 2010 sięgnęła 61,02% w mazowieckim (za JK), 57,8% w pomorskim (za BK) i 57,45% w małopolskim (za JK), reszta poniżej 56%. Czy to nie jest warte uwagi, że główne ośrodki nauki i kultury w kraju z dwojga nieszczęść każdorazowo wybrały PiS? Powinno być, wydaje mi się.

 

        Wracając jednak do mnie, to nie usprawiedliwia mnie nic, ale pociesza fakt, że duża jest radość w niebie z nawet jednego nawróconego grzesznika. Obiecywanie poprawy jest bez sensu, więc po prostu możliwie poprawiłam się już. Z powodu bezsprzecznego grzechu 2. popieram pana JKM, gdyż jego dowód jest logicznie spójny i słuszny: jeżeli jest mąż i żona, tylko mąż zajmuje się analizą wydarzeń politycznych z własnej nieprzymuszonej woli i chęci na co dzień, a głosować idą oboje, to byłoby lepiej, gdyby szedł tylko mąż, bo albo żona zdubluje głos męża jako kobieta za-mężna, albo zrównoważy go, głosując merytorycznie bezpodstawnie przeciwnie. W związku z tym, że za błędy trzeba płacić, pozwalam sobie odebrać prawo wyborcze, mimo że już zmądrzałam. Ponadto gorąco namawiam wszystkich  młodych (18- co najmniej 25) ludzi, którzy powstrzymują się na co dzień od analizowania wydarzeń politycznych, do powstrzymywania się również od głosu, póki ich postawa nie ulegnie z czasem zmianie (a zwykle ulega) i nie nabiorą pewności, że jest mądry (wszak gwarantem mądrego wyboru jest zdolność kojarzenia faktów zaistniałych na przestrzeni długiego czasu, a nikt mi nie wmówi, że dwudziestolatek nie ma nic lepszego do roboty, jak tylko wnikliwe, uważne i emocjonalnie chłodne rozważanie zajść politycznych).

 

        Naprawdę bardzo proszę, niech ktoś z moich przyjaciół, kto w odróżnieniu ode mnie wciąż gorliwie popiera PO, zechce mi wyjaśnić (bo póki co nikt się nie podjął), jak to jest możliwe, że popiera ją nadal, mimo tak skandalicznego jej podejścia do samego wyborcy swego, którego winna co najmniej szanować, jeśli nie czcić.

 

W Rzadzie Tuska bedą tylko trzy Ministerstwa:

- Zdrowia

- Szczęścia

- Pomyślności).

 

        I co? I rzeczywiście są. Co zatem sprawiło, że ludzie znowu uwierzyli w kłamstwo? Jak to się stało, że nie wygrał JKM, że nawet JK nie wygrał, tylko BK alias niemalże DT? Niech mi powie nareszcie ktoś z tych bardzo zadowolonych z wyniku wyborów ludzi, co go tak cieszy? Bo naprawdę mam poważne problemy ze zrozumieniem przyczyn tej radości...

        Jeszcze bym to lepiej pojmowała, gdyby to był wyraz pogodnej rezygnacji i przykry wybór mniejszego zła przez tych ludzi, ale otwarta radość, beztroski optymizm i szczery entuzjazm??? Normalnie nie mogę uwierzyć, że już się dziś obudziłam!

 

 

 

 

 

 

 

Wyszukiwanie

Niech żyje wolność słowa!

Nie znaleziono żadnych komentarzy.