Osoba X

2014-08-17 18:36

Chociaż nie żałowałam nigdy, że nie poszłam do szkoły sportowej, z dziwnym uczuciem wspominam tego człowieka, który zwracał się do mnie – wówczas dziesięciolatki (?) – formalną wersją imienia i nie nosił bielizny pod krótkimi czerwonymi spodenkami, w których przykucał na brzegu basenu, żeby mi coś tam powiedzieć... Nikt mnie nigdy nie podniósł tak wysoko i z taką energią, nikt się tak ze mną na wyciągniętych ramionach nie obrócił gwałtownie a entuzjastycznie. Nikt mnie tak nie odstawił późno na miejsce, na ziemię. Wspominam go przez wzgląd na sukces, z jakim zdołał mi przekazać niekłamaną radość z mojego osiągnięcia. Wspominam go za każdym razem, kiedy komuś się to nie udaje...

W konflikcie nierozwiązywalnym – słowo przeciwko słowu, sens contra sens – czasem się zdarza, że podmioty nieumiejące się porozumieć, nie rezygnują z próby porozumienia się. Może to jest też miłość... W przeciwieństwie do sytuacji, w której komuś się nie chce odpisać nam ani słowa. I co z tego, że minęło kilka miesięcy czy lat od ostatniego? :|

Wielokrotnie czytałam i słyszałam, że kto nie kocha siebie, nie potrafi kochać innych, ale jestem coraz bardziej pewna, że to nieprawda. Każdy jest osobą, siebie kocha się zatem tak samo jak inną osobę... No i cóż, jedne osoby się kocha, a innych nie. Przecież nie powiemy, że ktoś nie umie kochać osoby Y, bo nie kocha osoby Z, prawda? Wobec tego, jeśli my sami jesteśmy osobą X, to nie można powiedzieć, że skoro nie kochamy osoby X, to nie umiemy kochać osoby Y lub osoby Z... Poza tym po co zaraz od razu kochać, kiedy wystarczy może być dla siebie po prostu dobrym.

Wszyscy zatroskani są stroskani – podobno za mało się widujemy, liverator i ja. To rzekomo niepokojące, może nawet świadczyć o jakimś nieszczęściu. Tymczasem różnica między nami a większością polega na tym, że my się zdecydowaliśmy (w celu ich wykorzystania) zalegalizować przeciwności, których nie możemy zwalczyć. Mało które małżeństwo faktycznie ma dla siebie czas w tygodniu, i my go też nie mamy – tyle tylko, że dzięki legalizacji tego przykrego faktu nam za to płacą... Dodam, że dopóki można razem spędzać weekendy, jakość życia z całą pewnością się nie pogarsza, a być może się wręcz poprawia. Być może nie warto się zatem tak bać niestandardowych rozwiązań. Można się czasem zdziwić, jak dobrze się sprawdzają.

Kiedy zakładałam tę stronę, sądziłam, że będę mogła ukryć tu wszystkie moje udręki, ale się myliłam. Są jednak rzeczy, których nie mogę w ogóle napisać i w żaden zawoalowany nawet sposób. Przeszkadza mi takie wrażenie, że jeśli je jakkolwiek ujmę na piśmie, choćby potajemnie, nadam im jednak jakąś formę i zaistnieją. Nawet mimo tego, iż mowa o bezsprzecznych przecież faktach...

Tymczasem w życiu Jana Wojnowskiego kolejny dzień oznacza kolejny beznadziejny protest. Choć póki co najbardziej godny urzędu z dotychczas obserwowanych przeze mnie papieży, również Franciszek nic z tym nie zrobi (nawołuje przecież do ubóstwa zamiast wprowadzić śluby tegoż dla księży diecezjalnych – bo w praktyce nie może, zaczęłyby mu szeregi świecić pustkami...). W każdym razie pozostaję wdzięczna Janowi Wojnowskiemu i łączę się w bólu po nieodwracalnej stracie kolejnego młodego życia.

Wyszukiwanie