Oglądam

2013-09-08 10:20

Zaskakuje mnie sposób, w jaki to przeżywam. Czuję się, jakbym to tylko obserwowała albo kręciła o tym reportaż, jakby mnie to nie dotyczyło, tak wiele jest dystansu i opanowania. Jednocześnie poziom zgodności rzeczy z wyobrażeniem i oczekiwaniem jest wyższy niż zwykle. Tak jakby w tym wypadku sprawy mogły się potoczyć wyłącznie w wyznaczonym kierunku; tak jakbym przyciągała wszystko, czego potrzebuję. Ta radość, to zadowolenie nie są krzykliwe, wręcz może być trudno je odgadnąć, bo odpowiadają tylko za niepozorny pół-uśmiech od czasu do czasu, ale tak właśnie jest dobrze – idealnie.

Otoczyłam się nienachalnym przystawaniem i kolorystycznie stonowanym, lecz zdecydowanym wsparciem. Jeszcze nie potrafię być całkiem sama, ale niewiele mi już brakuje. Tymczasem przestałam być czyjąkolwiek niewolnicą i balwochwalczą wyznawczynią, uporządkowałam moje wierzenia i nauczyłam się żyć spokojnie i szczęśliwie (oczywiście na ile to jest możliwe na tym łez padole) oraz uspokajać i uszczęśliwiać. Nie potrzeba mi więcej – w sensie dosłownym, ponieważ jedynym sposobem na niepopełnienie błędów rodzicielskich jest najprawdopodobniej jednak bezdzietność… Nie pocznę zresztą na pewno z powodów najpowszechniejszych, tj. ze strachu, z egoizmu (dla wygody posiadania „sensu życia” czy „największego szczęścia w życiu”) ani w celu spełniania cudzych marzeń.

Przed oglądaniem wzbraniałam się mężnie i odpowiednio długo, żeby móc sobie ostatecznie pozwolić rozkosznie ulec pokusie – okupiłam to wszak wysiłkiem prokrastynacji! Od razu wprawdzie wiedziałam, że nie jest to najlepsza rzecz, jaką widziałam, ale swoim zwyczajem oglądam dalej (niechlubnie sądzić o dziele, nim się je poznało). I tak, zgodnie z przewidywaniami darvy, polubiłam pewnego bohatera, a nawet więcej niż jednego. Przeżyłam też kilka znanych mi od dawna postaw z czasem tej samej, czasem odmiennej perspektywy. To było warte uczynienia.

Przetrawię tę w 50% nieuniknioną rozpacz na raty, w szczepionkach, zanim ewentualnie nastanie powód dla jej wybuchu, którym to sposobem bez zbytniego zachwiania codzienności wybuchu uniknę i dam sobie z tym radę sama, tak jak być powinno.

Stały na półce książki, stały. Jedna przy drugiej ciche, przystające, niedopieszczone. Czekały na dzień ich pożerania cierpliwe, chłodne. Będą potrafiły ugasić ogień i żar tylko one.