Not to assume (niczego nie zakładać)

2010-11-18 17:02

Bezradność ma obezwładniającą twarz, którą pokazuje swoim ofiarom. Jej widok odbiera im mowę i paraliżuje. Otępiałym wiąże dalej ręce i nogi niewidzialnym sznurkiem. I tak ich zostawia – niemych, nieruchomych bezradnych.

        Dla nikogo (poza Bogiem) nie ma znaczenia, ile się w coś wkłada wysiłku, żeby było dobrze zrobione. Dobrze technicznie, dobrze organizacyjnie, dobrze merytorycznie, dobrze interpersonalnie, dobrze dla ciała podmiotu, dobrze dla jego ducha, dobrze dla odbiorców, dobrze dla najbliższych i dobrze dla postronnych. To już trudno, ale jest zupełnie nieznośne, że powodzenie nie zależy jedynie od agensa, niestety. Można sobie wypruć flaki w pogoni za wyżej opisaną jakością, a i tak ponieść druzgocącą porażkę. Nie dlatego, że czegoś się poniechało czy coś się zaniedbało, ale po prostu dlatego, że nie ma się mocy (a nawet gdyby się miało, to się z niej nie powinno korzystać) zapewnić sobie życzliwego, a nawet obiektywnego przyjęcia po drugiej stronie. Owa druga strona może sobie pomyśleć i założyć dosłownie wszystko, co nie ma nic wspólnego z prawdą, i nic na to nie można poradzić. Całe szczęście, że Bóg istnieje, bo inaczej byłoby to straszne, nigdy nie zostać zrozumianym, nigdy nie być pewnym, że ktoś widział prawdę i zna ją, że nie trzeba mu jej bezskutecznie, beznadziejnie, rozpaczliwie wyjaśniać, tłumaczyć się w nieskończoność, argumentować, uzasadniać i przekonywać, że ktoś po prostu wie, że chcieliśmy dobrze. Nie mogłabym w ogóle spać, gdyby nie było Boga.

        Jak przyjaciół poznaje się w biedzie, tak poziom człowieka w sytuacjach konfliktowych lub potencjalnie konfliktowych. Jeżeli ludzie nie robią postępów (tak od razu bym nikogo nie radziła skreślać) w kulturalnej wymianie odmiennych zdań, w którymś momencie powinni ograniczyć wymienianie pokrewnych. (To się zresztą najpewniej dzieje zwykle samoistnie). Jeśli nie da się z kimś pokojowo i miło rozstać, niestety nie należało trwać z nim w żadnym związku. Szkoda, że – jak zauważył Kierkegaard – życie rzeczywiście się żyje do przodu, a rozumie do tyłu.

        Na spotkanie dla wolontariuszy w szpitalu przyszło co najmniej 60 osób. Nie mogłam uwierzyć. Not to assume (niczego nie zakładać) – powiedziano. Nie zakładać, że człowiek na wózku inwalidzkim potrzebuje pomocy z otwarciem sobie drzwi – zapytać, bo może się poczuć uznany za niedołęgę. Nie zakładać, że ktoś starszy poczuje się młodszy, jak się do niego będzie zwracało po imieniu – zapytać, bo może się poczuć nieszanowany, jeśli pytanie o preferowany zwrot nie padnie. Pokorna postawa – nie zakładać, że się czegoś można poprawnie domyśleć. Ciekawe, że poza szpitalem (nieśmiałe i rozsądne) założenia są często mile widziane.

        Generalnie zrobiłam już w życiu chyba większość rzeczy, które postanowiłam zrobić przed śmiercią. Na liście to do (do zrobienia) wiszą mi jeszcze ciągle wolontariat i bycie dawcą. To ostatnie załatwia poniekąd wypełnienie odpowiedniego oświadczenia i najwyżej zrobię to po śmierci, jak mi się nie uda za życia, ale pierwsze jednak wymaga bycia żywym i przytomnym. Idę więc zaraz na blood test (badanie krwi), bo muszę mieć na piśmie dowód, że nie zarażę nikogo ani się różyczką.

Wyszukiwanie

Niech żyje wolność słowa!

Nie znaleziono żadnych komentarzy.