Nieopamiętanie
2010-05-01 00:00
On zachłanny jak ogień
Rzucony na drewno
Zagarnął ją w ciepło
I przywłaszczył sobie
A kiedy ją już spalił
I w popiół obrócił
Zwyczajnie porzucił
I świat się zawalił
Choć strzec miał - opuścił
I wygnał spod tęczy
Choć swym słowem ręczył
Że szkła nie upuści
Ten wiatr to jej oddech
A śnieg jej włosami
Do oczu mu wchodzi czasami
A deszcz to usta jej słodkie
I w blasku zimowego słońca
Kiedy jej już nie ma
Jej spojrzeniem martwa ziemia
Ustęsknionego wypatruje końca