Nie czytam Biblii

2012-04-18 20:31

„Z religii się śmieję, ale co jest napisane w Biblii, to – szczerze mówiąc – pojęcia nie mam. No to świetnie… Nie mówię dalej nic. Spodziewałam się tej odpowiedzi, więc cieszę się ukrdkiem z uznania, jakim się cieszy podesłana awaryjnie modlitwa św. Tomasza (czy też nieznanego autora, bo kto to ma wiedzieć, czyje to słowa – ważne, że przepiękne i że, dzięki plotkarskiemu usposobieniu, pójdą dalej nawet w brytyjski świat!).

Skąd te lekkomyślność i niedelikatność, że przesyła mi się – zdeklarowanej wierzącej – tendencyjne jakieś poematy o sensie życia, których błahość i płytkość mi uwłaczają? Czyż ktoś, kto czytał Biblię, może się z tego czegokolwiek nauczyć?! Nie. Czytać Biblię i rozumieć Biblię – oto jest wyzwanie dla dojrzałego umysłu. I czy to nie jest rozpaczliwe, że mi ktoś w wieku mojej matki przesyła jakieś żałosne prawdy? Z niezasłużoną, ale przysługującą delikatnością obchodzę się (staram się w każdym razie) z osobowościami, które się ze mną dzielą podobnymi bzdurami. Powiedzieć „ sorry, ale to mi się wydawało rewolucyjną myślą, gdy miałam lat czternaście”, byłoby brutalne. OK, jest we mnie coś, co chciałoby to powiedzieć, ale zostaje zmuszone do milczenia; milczy permanentnie. Sądziłam przez jakiś czas, że to starzenie się, ale to nie to. W istocie spełnia się właśnie moja modlita św. Tomasza z Akwinu czy kogoś…

Tak. Można się o coś modlić, a potem nie wiedzieć, że się zostało wysłuchanym.

Poznałam drugą oryginalną osobę w UK, i to brytyjskiego pochodzenia. Ona nie przywiązuje wagi do wielu rzeczy, które się w tym kraju cieszą wielką popularnością. Jest jak przyjemna bryza, jest jaką musiały być sławne postacie brytyjskie – inna. Mam ochotę zgłębić tę znajomość. Mam ochotę ją utrzymać. 

Wyszukiwanie