Neurotyczka

2010-08-26 21:32

Czas się chyba do tego przyznać, przyjąć do (ś)wiadomości... W zasadzie żadne to zapewne dla większości zaskoczenie, sama też zawsze to wiedziałam, tylko w ramach niektórych mechanizmów nie poszłam nigdy po diagnozę. Profesjonalnej diagnozy nie można przecież nie usłyszeć, nie można jej zlekceważyć, nie zauważyć, jaką postawiono... Może któregoś dnia... Tymczasem nadal nie.

        To takie dziwne, że wszystkie te wybory i zachowania należą do określonych kategorii reakcji i mechanizmów, mają nazwy, ktoś je opisał i sklasyfikował... Można przystąpić do grupy wsparcia nawet. Zabawne.

        Jeżeli badacze mają rację i neurotyczność jest rzeczywiście silnie uwarunkowana biologicznie (tzn. dziedziczna w 30-40%), to by satysfakcjonująco wyjaśniało moje odwieczne przekonanie, że nie do końca sobie to i owo wybrałam, i tę sprzeczną z naturą, niepodlegającą dyskusji niechęć do przekazywania własnych genów. Btw. już bardzo, bardzo dawno postanowiłam ich nie przekazywać, tylko jeszcze się do tego ostatecznie nawet przed sobą nie przyznaję. Być matką – tak, ale urodzić dziecko – dziękuję, nie. Zabawne to jest, że nawet gdy jasno to stwierdzam, z jednej strony wiem, że tak będzie, ale z drugiej zupełnie nie przyjmuję tego do wiadomości i na co dzień żyję tak, jakby to nie miała być prawda (oczywiście powtarzając stale, że jednak tak będzie).

        W każdym razie jednego zdania brak było dotąd na stronie O mnie. Brak? No nie, zawsze było, tylko napisałam je niewidzialnym „atramentem”... Ale skoro coś i tak jest, ma nawet nazwę, którą dobrze się zna, to trudno, niech już będzie. Nawet (ś)wiadome.

Wyszukiwanie

Niech żyje wolność słowa!

Nie znaleziono żadnych komentarzy.