List do przyjaciela z dawnych lat
Od kilku lat nie żyjesz,
był pogrzeb, ktoś płakał.
odchodziłeś kochany i bliski.
Ktoś po śladach Twych chodził,
nadal wszędzie Cię szukał,
tracił wiarę, czas tracił, zmysły.
Komuś wciąż się zdawało,
że Cię widzi i słyszy,
nie mógł spać ktoś, przestal ktoś jeść...
Nie mógł ciągle uwierzyć,
że mu nie uwierzyłeś,
a postronnym, że wiedzą, kim jest...
Wszystkie w świecie jabłonie
swe owoce straciły,
wszystko zgniło jak ciała bez dusz –
kogoś zbrakło na zawsze,
ktoś już nigdy nie wrócił,
odszedł anioł czyjś, odszedł czyjś stróż.
Ktoś, żegnając Twą duszę,
chował własną i w ciele
pustym niczym w grobowcu zostawał.
Ktoś na nowo był nikim,
już nie Twym przyjacielem,
ktoś nauczył się szczęście udawać
i fikcyjny wiódł żywot,
biedny podmiot domyślny,
nie domyślił się długo go nikt...
Dziś jest lepsze, jest dobre,
ktoś na dobre wyjeżdża
i zostawi swój ból i swój wstyd.
Nie wie ktoś, jak się można
żegnać z kimś, kto od dawna
już nie żyje (bo nie ma go, nie ma...),
jednak chce się pożegnać,
coś mu mówi, że musi
najlepszego pożegnać przyjaciela...