Discipula vitae

2016-12-21 23:20

Dobrze, że zrobiłam sobie przerwę, bo zaraz potem zapisałam się na zajęcia, od których może mi być potrzebna następna przerwa (gdyż i od nich przecież nie ucieknę, tylko na tym wzrosnę – w tę czy inną stronę...). Opisanie rzeczy adekwatnie chyba przerasta moje zapędy autodestrukcyjne i literackie kompetencje. Jeśli pozwolisz, nie będę tam szła. Mówię tylko, że to znowu coś kosztuje i nie jest tanie.

Mam nadzieję, że nie intencjonalnie, tylko wskutek słabości, która konsekwentnie mu uchodzi, bo od lat nikt nie śmiał stawić jej czoła, ale był poważnie zastraszający.

Są rzeczy, które robię dla zabawy (i.e. to keep myself entertained, choć są obiektywnie nieprzyjemne) i takie, które robię dla zasady (te są prawie zawsze obiektywnie nieprzyjemne). Zachowałam się wzorowo z dwoma wyjątkami. Po pierwsze, i tak zmusiłam go do gry, którą wiedziałam, że przegram – zmusiłam go więc do wygrania, ale nie było to słodkie zwycięstwo (bo racje moje były bezsprzeczne). Po drugie, wypomniałam mu najpierw coś trywialnego (żeby nie musiał gotować się cały czas). Sprowokowałam też skandaliczną niekompetencję, ale to – mam nadzieję – czyni mnie winną tak samo prowokacji, jak i nadrobienia (po jego stronie) owej niekompetencji.
W każdym razie patrzył na mnie rzadko, a ja na niego często, i była to nieprzyjemna reminiscencja. Powiedział też, że szkoda, że musieliśmy mieć tę rozmowę, na co odparłam, że wcale nie (tego już nie powiedziałam, ale przynajmniej mamy pierwsze niezgody za sobą - przecież będzie ich więcej i na poważniejsze tematy...).

Czego znowu mi brak (a jest to najpoważniejszy z braków) to ta semi-boska jednostka na bardzo wyraźnie wyższym poziomie ode mnie w wielu interesujących mnie aspektach. Gdzie zatem jest mój nowy nauczyciel, pytam. Potrzebny mi jest jeszcze jeden nowy nauczyciel! Co najmniej jeden. Teraz. Szybko!

Wyszukiwanie