Bolączka

2011-12-08 19:37

Mam ochotę nawrzeszczeć (bo nie mam już siły tłumaczyć), ale siedzę cicho, bo wrzeszczenie mija się z celem. I tak przejdzie koło uszu, a tylko odbije mi się na opinii. Nie wrzeszczę, mam to gdzieś, chociaż może nie aż tak, bo wybucham sobie cicho podskórnie, wielokrotnie... Ostatecznie mówię sobie w myśli: Płyń, płyń, zielone gówno. Czemu to oni nie palą się raczej ze wstydu? Gdzie jest w dzisiejszych czasach wstyd? Od kiedy to nie ma różnicy, czy się używa obcęg, czy nożyczek, czy młotka przy zajęciu wymagającym ewidentnie nożyczek? Czyżby nie było różnicy między kopytkami a gnocchi?! Dlaczego słowo mówione jest ważniejsze niż pisane? Pachnie mi to demokracją: skoro większość nie czyta, to zasady pisania (które naprawdę przyspieszają lekturę i ułatwiają rozumienie!) można uznać za niebyłe… Czemu poprawność jest w takim niepoważaniu? Przez lenistwo? Przez hedonizm? Nie chce się? No dobrze, nawet to mogę zrozumieć, ale czy trzeba utrzymywać, że to jest dobre, prawidłowe i nie ma znaczenia? Gdyby nie miało znaczenia, to wykształcenie nie miałoby znaczenia. Gdyby wykształcenie nie miało znaczenia, to wykształconych nie nagradzano by większą liczbą dni urlopowych i (coraz częściej bezpodstawnym, cokolwiek słabo zasłużonym) poważaniem…

Wyszukiwanie

Niech żyje wolność słowa!

Nie znaleziono żadnych komentarzy.