Adresat

2011-06-30 23:19

Ponieważ adresata można wybrać, to się go wybiera. I w zależności od tego, do nadania czego przymusza mnie wnętrze, tego wybieram. Nie, to nie jest obłąkańcza miłość, co mną powoduje. Po prostu dana osoba wydaje się jedyną, której coś się chce i może w danej chwili powierzyć. Tu wypada oddać najwyższy szacunek i uznanie przedstawicielom szczęśliwego gatunku, który potrafi trwać niezmiennie, tzn. nie tylko nie ulegać porywom tęsknoty, ale wręcz im nie podlegać. Mnie się trafiła (genetycznie?) bezwarunkowa przynależność do beznadziejnych w tym zakresie. Jedna chwila, zapach czy dźwięk potrafi sprawić, że uwierzę (albo może będę wolała uwierzyć) w powodzenie przedsięwzięcia całkowicie absurdalnego, które niestety* pozostaje chyba zwykle całkowicie absurdalne w oczach trzeźwego odbiorcy. No i wiem o tym, ale co z tego? Ta wizja, że w istocie druga strona mogłaby mieć tyle samo wyobraźni i woli, co ja, jest tak urzekająco piękna, że mnie ujmuje i obezwładnia. Niestety, nie obchodzi mnie ani trochę okrucieństwo i obojętność, które mnie rzeczywiście w konsekwencji czekają – kupuję za nie marzenie, że mogłoby być inaczej. Rozumiesz?

 

 

* Chociaż z drugiej strony ktoś (niech szlag trafi tę pamięć i brak czasu na poszukiwania!) powiedział, że tylko ci wystarczająco szaleni by wierzyć, że mogą zmienić świat, ostatecznie faktycznie go zmieniają.

Wyszukiwanie